Dziwny jest ten świat

… to mało powiedziane ! ;-)

Prawdziwie naukowe i zagadkowe ciekawostki dziwnego świata

Poniższy tekst o tytule „Przyczynowość formatywna” zaczerpnięty ze strony: forumkad.pl

– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Piotr Skórzyński

W 1665 r. pewien holenderski uczony zaobserwował intrygujące zjawisko. W pokoju pełnym zegarów z wahadłami, które kołyszą się w różnym tempie, wszystkie wahadła zaczynają się wkrótce kołysać tak samo, jak to, które puszczono w ruch jako pierwsze.

Takich fenomenów jest więcej. Najbardziej znany to wciąż nie wyjaśniona zależność między cyklem jajeczkowania a fazami księżyca. Jedna ze speleolożek w ramach doświadczenia przebywała pół roku pod ziemią, jej cykl miesięczny uległ wtedy zatrzymaniu. Czy w tym wypadku mamy do czynienia z klasycznym „rezonansem”, pozostaje pytaniem, natomiast wyjaśnienie takie, a raczej nazwa, narzuca się w wypadku wspólnego zamieszkiwania grupy kobiet w akademikach czy na obozach. Wszystkie zaczynają menstruować w tym samym czasie, przy czym (co najbardziej kłopotliwe dla biologów) wyznacza go kobieta dominująca psychicznie w grupie.

Zasada serii

W połowie lat 20. wybitny fizyk Wolfgang Pauli i głośny psychiatra Carl G. Jung opublikowali pracę na temat niewytłumaczalnej synchroniczności różnych nie powiązanych ze sobą zdarzeń. Oparli się w niej na domniemanym „prawie serii” kontrowersyjnego biologa Paula Kammerera. Podał on sto przykładów zdarzeń synchronicznych, w których niezależnie od siebie występowały jednocześnie lub po kolei te same obiekty lub czynniki. Jego wytłumaczeniem tego zjawiska jest zasada, którą niegdyś nazywano „zasadą korespondencji”. W pracy Das Gesetz der Serie, opublikowanej w 1919 r., doszedł do wniosku, że w tego rodzaju zdarzeniach „sama koncepcja przypadku zostaje zanegowana”.

„Zasada serii” pozostaje w zgodzie z dawną magiczną teorią korespondencji. „Co za przypadek!” – mówimy, spotykając nieoczekiwanie przyjaciela: – „Właśnie o tobie myślałem”. Nasz rozum jest zdziwiony, ale na głębszym poziomie spotkanie takie jest dla nas czymś naturalnym. Czy nasza mądrość wykracza poza wiedzę rozumową?

Tragedia Paula Kammerera (1880-1926) mówi nam niemało o tzw. otwartości umysłowej zinstytucjonalizowanego racjonalizmu naukowego. W roku 1902 Kammerer wstąpił do wiedeńskiego instytutu biologii eksperymentalnej, zwanego „instytutem magików”. Wykształcenie muzyczne, jakie odebrał, sprawiło, że okrzyczano go później dyletantem. Wkrótce zaczął osiągać większe niż jakikolwiek inny biolog sukcesy nie tylko w utrzymywaniu przy życiu delikatnych zwierząt doświadczalnych, ale także w rozmnażaniu ich. To powodzenie, fakt, że inni nie potrafili powtórzyć jego prac, teza (prawo seryjności), że przypadek nie jest przypadkiem, jego przewrażliwiona natura – wszystko to doprowadziło do upadku Kammerera.

Kammerer wprowadzał modyfikacje w zwyczajach godowych, kolorze i wyglądzie zwierząt poprzez hodowanie w warunkach odmiennych od ich środowiska naturalnego. Jego kontrowersyjne doświadczenia z salamandrami i ropuchami zdawały się wspierać wysuniętą przez Lamarcka hipotezę, że cechy nabyte mogą być dziedziczne. Wyniki wywoływały konsternację neodarwinistów, którzy do dziś twierdzą z uporem, że ewolucja polega na naturalnej selekcji opartej na losowej mutacji. Samuel Butler pisał w ubiegłym wieku: Z Lamarcka naśmiewano się tak systematycznie, że występowanie w jego obronie sprowadza się do filozoficznego samobójstwa. W przypadku Kammerera samobójstwo było fizyczne. Kluczowe znaczenie miała jednak jego twierdzenie, że nabyte modyfikacje mogą być przekazywane nawet w obrębie jednego pokolenia.

Tylko kilku niezależnych myślicieli, jak Arthur Koestler czy Lyall Watson, którzy dowiedli, że prace Kammerera zdyskredytowane są nie z powodów naukowych, ale emocjonalnych, odważyło się nazwać jego prace inspirującymi i odkrywczymi.

Rezonans morficzny

Zjawisko przyczynowości formatywnej polega na osiągnięciu pewnego punktu krytycznego, kiedy nowa wiedza lub umiejętność, początkowo zdobywana kosztem wielkiego wysiłku na poziomie jednostki, nagle rozprzestrzenia się na cały gatunek.

W roku 1952 na wyspie Kosima u wybrzeży Japonii biolodzy badający ssaki naczelne prowadzili obserwacje kolonii makaków. Aby zachęcić małpy do zbliżenia się, wystawiono dla nich surowe słodkie ziemniaki. Nie nadawały się do jedzenia w tej postaci, gdyż obtoczone były w piasku. Wkrótce jednak młoda małpka nauczyła się je obmywać, a potem nauczyła tej sztuki matkę oraz inne młode małpy. W 6 lat potem wszystkie młode małpy (i parę starszych) myły ziemniaki. Wtedy nastąpił skok „oświatowy”: z dnia na dzień nauczyły się tego także wszystkie pozostałe małpy.

Najciekawsze jest jednak, że jednocześnie czynności tej nauczyły się małpy na sąsiednich – izolowanych od siebie – wyspach! Po paru latach zaś odkryto tę umiejętność u małp afrykańskich. Nagle stała się ona wiedzą powszechną. Tak jakby istniał informacyjny próg krytyczny, który w pewnym momencie został osiągnięty i przekroczony.

W tym samym roku w Anglii mleczarze zaczęli dostarczać mleko w kapslowanych butelkach. Niektóre sikorki niebieskie nauczyły się dziurawić folię kapsla i dobierać się do śmietanki. Umiejętność ta rozprzestrzeniała się powoli na inne regiony Anglii, drogą – jak twierdzono powszechnie – naśladownictwa. Początkowo tempo rozprzestrzeniania się tego zwyczaju można było wytłumaczyć naśladowaniem go przez inne sikorki. Jednak nagle w 1955 okazało się, że wszystkie odmiany sikorek w całej Europie także potrafią dobierać się w ten sposób do śmietanki. Nikt przy tym nie zauważył stopniowego przenoszenia tej nowej wiedzy geograficznie.

Wysunięta przez biologa Ruperta Sheldrake.a teoria przyczynowości formatywnej może pomóc w wytłumaczeniu tego zjawiska. Sheldrake nazwał ją „rezonansem morficznym”. Jego zdaniem, sygnał informacyjny, który rezonuje w tym, co Sheldrake nazywa „polami morfogenicznymi”, jest odpowiedzialny za natychmiastowe przekazywanie nowych zachowań”.

Sheldrake utrzymuje, że pole morfogenetyczne jest wrażliwe na formy, które stworzyło. Innymi słowy, istnieje tu rodzaj sprzężenia zwrotnego. Podlega ono zatem rozwojowi. Warto przypomnieć zepchnięte „pod dywan” (w wyniku gwałtownego oporu behawiorystów) doświadczenia amerykańskiego biologa Franka Browna, który w latach 50. przeniósł z dna morskiego koło Connecticut ostrygi do swego laboratorium w Illinois, po czym zaobserwował, że otwierały swoje muszle w tym samym czasie, gdy w Connecticut był przypływ. Oznaczało to, że ich rytm regulowany jest przez cykl księżycowy. Udało mu się też wykazać, że metabolizm bulwy ziemniaka podlega temu cyklowi – „znała” ona w każdym momencie położenie księżyca. To samo można było zauważyć w wypadku krabów i szczurów, które trzymał w zamknięciu, utrzymując stałe oświetlenie, temperaturę, wilgotność i ciśnienie.

Zdaniem Sheldrake.a (absolwenta Cambridge i stypendysty Harvardu), obecnie biologię zawłaszczyli fizycy i chemicy będący najbardziej krzykliwymi obrońcami podejścia mechanistycznego. (…) Ci, którzy rzeczywiście pracują nad prawdziwymi problemami biologii, na przykład nad powstawaniem zarodka, byli od samego początku ludźmi najbardziej otwartymi na inne modele. (…) Problem tkwi w tym, że w trakcie rozwoju zarodka forma złożona wyrasta z formy prostszej. Nie ma tu więc jasnej relacji pomiędzy przyczyną a skutkiem. (…) Forma nie jest wielkością zachowującą się i nie możemy mierzyć jej dokładnie posługując się zasadami matematycznymi. (…) Znajdujemy się więc w sytuacji, w której nie możemy określić formy liczbowo, ale możemy zobaczyć, że jej złożoność wzrasta. Wygląda na to, że wzrastająca złożoność opiera się wszelkiemu fizycznemu wyjaśnieniu. (…) Można powiedzieć, że obecne mechanistyczne podejście w biologii jest próbą zrozumienia obrazów pojawiających się na ekranie telewizora na drodze coraz bardziej szczegółowej analizy składu chemicznego tranzystorów, kondensatorów, przewodów itd. pozostawiając całkowicie na uboczu fakt, że obrazy zależne są od jakiegoś nadajnika. (…)

Ale nawet mechanistyczna biologia zmuszona jest do uznania tego, co nazywa „programem genetycznym”. Nie jest on identyczny z DNA, bo ono jest obecne w każdej komórce, a przecież różne organy rozwijają się różnie. (…) Dziedziczenie zawiera DNA oraz coś od niego wyższego: pole morfogenetyczne. (…) Wiedza o DNA pomaga zrozumieć, skąd biorą się białka dostarczające cegieł i zaprawy, z których zbudowany jest organizm, ale nie wyjaśnia, jak te cegły i zaprawa układają się w określone wzory i kształty.

Duchy einsteina

 Fot. Stefan CiechanWedług Sheldrake.a, pola morfogenetyczne mają te same własności co pola grawitacyjne i elektromagnetyczne – są wzorcami przestrzennymi. Są wykrywalne jedynie poprzez swoje efekty: pole grawitacyjne było postulowane w celu wyjaśnienia efektów i tylko dzięki tym efektom wiemy o nim – podobnie było z polem elektromagnetycznym. (…) Zgodnie z moją teorią, pola morfogenetyczne mają charakter nielokalny: są one poza przestrzenią i czasem.

I na tym właśnie polega problem. Obecnie obowiązujący – choć nieformalnie – paradygmat materialistyczny nie przewiduje bytów poza czasoprzestrzenią.

Noblista Steven Weinberg zrekapitulował sytuację: W 1929 roku pojawiła się bardziej jednolita koncepcja materii. Werner Heisenberg i Wolfgang Pauli podali jednolity opis cząstek i sił w języku kwantowej teorii pola. Kilka lat wcześniej zastosowanie mechaniki kwantowej do pola elektromagnetycznego umożliwiło uzasadnienie koncepcji Einsteina, który w 1905 roku wprowadził do fizyki fotony, czyli cząstki światła. Heisenberg i Pauli wysunęli hipotezę, że nie tylko fotony, ale wszystkie cząstki są paczkami energii i pędu rozmaitych pól: elektrony pola elektronowego, neutriny neutrinowego itd. (…) Z fizycznej listy elementarnych składników świata zniknęły cząstki i pozostały na nim tylko pola. (Przypomnijmy, że w 1858 r. Georg pierwszy potraktował grawitację jako pole. Dopiero po nim Maxwell uczynił to z elektrycznością i magnetyzmem.)

Trzeba przypomnieć w tym miejscu zasadnicze cechy fizykalnej idei pola – została ona mianowicie pomyślana jako ośrodek przenoszący komunikaty. Można więc powiedzieć, że pole elektromagnetyczne przekazuje informację, jaką fale dźwiękowe niosą do odbiorników radiowych lub telefonów. Wszelkie przekazywanie uporządkowanych sygnałów może być nazwane informacją: barometr na przykład jest „informowany” o zmianach ciśnienia atmosferycznego, a rośliny o nadchodzącym deszczu. Otóż de Broglie zaproponował, by przyjąć, że pole kwantowe działa na cząstkę nie za pomocą jakiegoś mechanicznego nacisku, lecz – informacji o całym układzie fizycznym cząstki.

Problem leżał w tym, że fizykę trzeba byłoby w tym momencie zamienić w cybernetykę (która powstała dopiero 20 lat później), zaś do jej uporządkowania zastosować równania nieliniowe, co nawet dziś, w dobie błyskawicznie działających komputerów, jest skrajnie trudne, a wówczas, w 1925 roku, brzmiało nieledwie fantastycznie. Sam de Broglie przyznał, że jest to otwarcie drzwi do pomieszczeń nie tylko nieznanych, lecz nawet nieoświetlonych. A ponieważ zamiast pomocy spotkał się ze sceptycznym pytaniem, czemu zamiast łatwiejszego i prostszego modelu Bohra proponuje coś trudniejszego i paramatematycznego, ostatecznie zrezygnował. Bez wątpienia jakąś rolę odegrało tu ogólne odczucie, że jego idea niezbyt dobrze pasuje do paradygmatu materialistycznego.

Zamiast dowolnej kombinacji składowych, spiny dwóch różnych, nie powiązanych ze sobą cząstek zawsze, jak wiemy, ustawiają się w kierunkach do siebie przeciwnych. Fenomen ten dotyczy także kierunku i impulsu obu atomów. Powiedzmy to bardziej obrazowo: ponieważ każda cząstka musi mieć właściwość przeciwną do drugiej, to jeśli ujrzymy, że jedna jest „czarna”, druga musi być „biała”. Następuje to w tej samej chwili, bez wymiany jakichkolwiek sygnałów. Trudno więc mieć za złe Einsteinowi, że nazywał to niewytłumaczalne zjawisko „działaniem duchów na odległość”.

Dla wyjaśnienia efektu bliźniaczej polaryzacji prof. Arkadiusz Góral wysuwa koncepcję uniwersalnego pola sprzęgającego ze sobą oddalone cząstki tak, że szczególny sposób uporządkowania tego pola synchronizuje je ze sobą. Mogłaby ona też wyjaśnić efekt uporządkowania obrazu interferencyjnego elektronów przez dwie sąsiednie szczeliny siatki dyfrakcyjnej. Czy to „pole uniwersalne” nie jest właśnie polem morfogenetycznym?

Dla autorów hasła w Encyklopedii PWN pole jest to „postać materii”, a to dlatego, że jest mierzalne. Tymczasem prof. Góral przypomina: Już w 1918 r. Erwin Schr?dinger wykazał, że przy odpowiednim doborze układów współrzędnych wszystkie składowe „energii-pędu” pola grawitacyjnego Einsteina poza obszarem jego źródła (czyli ciała materialnego) stają się równe zeru. Oznacza to, że pole grawitacyjne ma charakter niematerialny. Sam Albert Einstein uważał, że (…) w odróżnieniu od pola elektromagnetycznego natężenie i gęstość pola grawitacyjnego może być zerowa. Nasuwa się tu od razu pytanie podobne do tych, które Einstein stawiał twórcom mechaniki kwantowej: jakie mianowicie oddziaływania przenoszą siły grawitacyjne? Odpowiedź może być tylko jedna: siły duchowe.

Tajemniczy elektron

Krytycy Sheldrake.a pytają o nośniki jego pola. Ale to pytanie jest ryzykowne, w wypadku grawitacji nie znaleziono bowiem grawitonów, a obserwacje fal grawitacyjnych są wciąż tylko przypuszczeniem. Funkcja falowa Schr?dingera wskazuje, że pole kwantowe otaczające cząstkę oddziałuje na nią nie przez natężenie, ale – jak to ujmuje Bohm – przez formę. Bohm w ciągu wielu lat pracy teoretycznej doszedł do wniosku, że zachowania na poziomie kwantowym mają niewiele wspólnego z mechaniką i są bardzo subtelne. (…) Fala ta działa jako informacja. Ostatnio ideę tę zaczął poważnie rozpatrywać noblista Leo Lederman, który wysunął hipotezę, że masa byłaby po prostu skupioną informacją o swoim otoczeniu, to znaczy polu będącym jej równoważnikiem. Jak wiadomo, nie mogąc znaleźć nośników oddziaływań wewnątrzatomowych fizycy wysunęli tezę o istnieniu cząstek wirtualnych. Jak tłumaczy Lederman, cząstka wirtualna jest tworem logicznym, dozwolonym przez liberalizm fizyki kwantowej. (…) Unoszą się one wokół elektronu zawiadamiając wszystkich o jego istnieniu – ale także wywierając wpływ na jego własności. Za swoje główne zadanie uważa on obecnie rozwijanie hipotezy brytyjskiego fizyka B. Higgsa, iż masa nie jest fundamentalną własnością cząstek, lecz nabytą poprzez oddziaływanie ze swym otoczeniem. Tylko bowiem taka interpretacja umożliwia wewnętrzną spójność obecnemu modelowi mechaniki kwantowej. Zwróćmy uwagę, że skrajny neodarwinizm Dawkinsa i Triversa bazuje na pomyśle, że to geny samodzielnie decydują o losie swoim i pośrednio swoich nosicieli. Ale idąc tropem tego rozumowania można ten modus vivendi przenieść na poziom atomów, a nawet elektronów. Elektron – przypomina Bohm – musi zachowywać się na bardzo dziwne sposoby: musi zachowywać się jak cząstka i jednocześnie jak fala, musi przeskakiwać z jednego stanu do drugiego bez przejścia pomiędzy nimi – oraz robić wszystkie te rzeczy, których nie można zrozumieć, a jedynie wyliczyć. Elektron jest zupełną tajemnicą… Bohm oryginalnie odpiera zarzuty, że nawracając do „skompromitowanej” idei witalizmu próbuje tylko ominąć problem poprzez antropomorfizację cegiełek materii. Wspierany tu przez Ruperta Sheldrake.a wskazuje, że mechanicyzm oparty jest przecież na obrazie maszyny, która jest tworem całkowicie ludzkim! Jeśli przyjąć ten model, mówi Sheldrake, to musimy pamiętać, że pojęcie maszyny nie ma sensu bez jej twórcy i projektanta, co oczywiście zwraca nas ku boskiemu zegarmistrzowi Newtona i Kartezjusza. W tej sytuacji Bohm wysunął hipotezę istnienia pewnej struktury wcześniejszej od obserwowanej materii – podłoża, które nazywa „ukrytym lub zwiniętym porządkiem”. Czasoprzestrzeń jest wobec niego wtórna. Jak twierdzi rozwijając ideę de Broglie”a, to, co nazywamy atomem, jest organizowane przez wyższe lub kwantowe pole informacji. To pole nadaje atomowi jego znaczenie. (…) Pole kwantowe zawiera informacje na temat całego otoczenia i całej przeszłości i ta informacja reguluje obecną aktywność elektronu… (…) Można powiedzieć, że cząsteczka chemiczna ma pole, a mianowicie pole Schr?dingera, które ją organizuje; nie istnieje zatem na tym poziomie ostre rozróżnienie między polem a cząstką. Pole organizujące jest wszędzie. (…) W mechanice kwantowej mamy pola informacji w funkcji falowej i być może pola super-kwantowe rządzące samym polem kwantów. Pola nie znajdują się w czasoprzestrzeni, ale w przestrzeni wielowymiarowej – tak jest w każdym razie w ujęciu matematycznym.

Umysł zbiorowy?

W przyrodzie często napotykamy na zachowania niewytłumaczalne, o ile się nie przyjmie, iż zwierzęta czerpią informacje nie tylko z genów i środowiska. Doświadczenia Martina Sauera, który trzymał pisklęta szczygłów, gołębi i ptaków wodnych w sztucznym oświetleniu, a potem umieścił je w planetarium, dowiodły, że ptaki orientują się podczas swych dorocznych migracji według gwiazdozbiorów. Jakim sposobem mogły się tego nauczyć?

Pole morfogenetyczne tłumaczyłoby fenomen telepatii. Zaobserwowano szereg zachowań zwierząt, których nie potrafimy wyjaśnić. Znana angielska badaczka J. Goodal opisuje dziwny rytuał, jaki zaobserwowała wśród szympansów – taniec deszczu, jak go nazwała. Kiedy tylko zaczyna kropić deszcz znamionujący nadejście pory deszczowej, szympansy urządzają dziwne widowisko. Samice i młode wychodzą z dżungli na sawannę i rozsiadają się na okolicznych drzewach. To widzowie. Samce w tym samym czasie zbierają się na polanie, wymachują gałązkami i przytupują wydając okrzyki. Trwa to około pół godziny, po czym wszyscy się rozchodzą.

Równie niezrozumiały jest obyczaj „zbiórek”. Ptaki albo zwierzęta żyjące w rozproszeniu na jakimś obszarze nagle gromadzą się razem. Takie zgromadzenia odbywają się zwykle w tym samym miejscu i o tej samej porze roku. Etiolodzy na próżno usiłują dociec sensu tych zgromadzeń. Zgromadziwszy się zwierzęta nie hałasują, nie wiercą się i nie mocują. Po prostu spędzają razem jakiś czas, a potem się rozchodzą.

Szczególnie szokują olbrzymie zgromadzenia węży. Raz do roku spełzają one stale na to samo miejsce.

Po raz pierwszy fenomen ten zauważono u kotów w miastach. Są to tak zwane „kocie sejmiki”. Duża liczba kotów zbiera się w jednym miejscu, gdzie po prostu siedzą tak przez godzinę lub dwie, po czym się rozchodzą.

Równie tajemnicze jest zjawisko migracji. Jeden z entomologów tropikalnych pisze: ani głodem, ani pragnieniem, ani najazdem naturalnych wrogów nie da się wytłumaczyć, dlaczego chmury szarańczy nagle wzbijają się w niebo i przenoszą na inne miejsce. Jak pisze prof. Remy Chauvin na temat nagłych wędrówek wielkich stad: Migracje są wyraźnie sprzeczne z instynktem zachowania gatunku i często prowadzą do masowej zagłady zwierząt. Powstaje wrażenie, że zwierzęta ogarnia atak szaleństwa, przy czym jest to szaleństwo zaraźliwe, ponieważ migrujące zwierzęta często pociągają za sobą przedstawicieli innych gatunków.

Uczeni obserwujący tego rodzaju zjawiska z reguły nie potrafią znaleźć ich wyjaśnienia. Dlaczego stada gazeli afrykańskich potrafią nagle bez najmniejszych powodów opuścić wspaniałe pastwiska i wyruszyć na pustynię, ażeby tam zginąć z głodu? Czy takie „telepatyczne” zachowania są odpowiedzialne także za fenomen „zbiorowego umysłu” niektórych owadów? Wiadomo, że ślepe termity zaczynają budowę kopca z różnych stron, a jednak spotykają się w środku z nieprawdopodobną dokładnością. Udaje im się to także wtedy, gdy w środku wstawia się szybę nie przepuszczającą zapachów.

Dlaczego w ogóle jednokomórkowce „postanowiły” połączyć się w większe grupy, tworząc gąbki czy koralowce? Czy nie można sobie wyobrazić, że powstanie wielokomórkowców – czyli skupisk różnych wyspecjalizowanych komórek – było pierwowzorem dla mrówek, pszczół i termitów? Są tam, jak wiadomo, robotnicy, czyściciele, żołnierze, piastunki i trutnie. Giną one często, lecz utrzymują przy życiu królową. Podobnie jak zmieniające się wciąż zwykłe komórki ciał zwierząt utrzymują przy życiu niewymienialne komórki mózgu.

Jedno z czasopism naukowych zaoferowało 10 tysięcy dolarów za wskazanie eksperymentu, który dowiedzie istnienia pola Sheldrake.a. Ale jeśli pole morfogenetyczne istnieje poza czasem i przestrzenią, to oczywiście mierzyć je można tylko pośrednio. Na razie więc teoria Sheldrake.a podzieli, jak się zdaje, los takich fenomenów, jak telepatia czy hipnoza. Nikt już nie zaprzecza, że istnieją, jednak nie wiemy, jaki jest ich zakres, a przede wszystkim, jak je zmieścić w materialistycznym obrazie świata, który rzekomo prezentuje nauka.

  – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Źródło: http://www.forumakad.pl/archiwum/2004/10/26-esej-przyczynowosc_formatywna.htm

18 lutego, 2008 - Posted by | Inne | , , , , , , , , ,

1 komentarz

  1. Witam ma ktoś więcej informacji o polach morfogenicznych Shieldrake’a ? proszę o mail tensorek@gazeta.pl

    Komentarz - autor: tommy | 1 Maj, 2008


Sorry, the comment form is closed at this time.